Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski
133
BLOG

Sprawa radomska, czyli spór o to, czy będziemy bydlętami...

Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

W Radomiu grupa zarządzających miastem, a także pełniących samorządowe funkcje w osobach: Pani Renaty Metzger, dyrektor Resursy Obywatelskiej, Panów: Sławomira Adamca, Jakuba Kowalskiego, radnych oraz Ryszarda Fałka, zastępcy prezydenta i nie dopuścili, aby w placówce samorządowej mógł prezentować swoją dewiację homoseksualista.

Było od początku oczywistością, że podniosą zgiełk i raban homosie – taka ich homosiowska natura, że lubią zwracać na siebie uwagę, wabić i kokietować w ten czy inny sposób, brać na litość choćby – to ich stały, od lat i do znudzenia grany repertuar. Ich lamenty nad brakiem tolerancji i homofobicznym społeczeństwie, a także ciągłe przypominanie, że „tak rodził się faszyzm”, na szczęście nie robią już na normalnych ludziach wrażenia. Nikt ich przecież w Polsce nie bije, bo jak tu spuścić łomot zniewieściałemu homosiowi – toż to wstyd i dyshonor, na który żaden przyzwoity osiłek nie zechce się narazić. Nawet jak homoś czasem aż z siebie wychodzi, by by sprowokować do sprawienia mu niewielkiego choćby łomociku, płacząc, jak jest mu źle i jak życia nie ma – to nic z tego, nie ma chętnych.

Są jednak tacy, którzy na skomlenie i skargi dewiantów o rzekomym ich prześladowaniu reagują swą subtelną wrażliwością. Zawsze, niezawodnie, znajdą się tacy, którzy będą bronić „fundamentalnej wolności wyboru seksualnej opcji”. Ale nie tylko – również prawa do prezentowania rezultatów swego wyboru – niech będą nawet moralnie złe, a choćby tylko wizualnie odstręczające. Tak, właśnie moralnie złe. Owi wrażliwcy od „prawa wyboru” będą powtarzać, że dokonany wybor nie podlega moralnym ocenom, czyli, że nie można nazywać go dobrym lub złym, bo każdy jest z definicji dobry. Jednak nie ma żadnych wątpliwości twierdzenie takie to nic innego, jak wprowadzanie w życie społeczne strasznej dyktatury – dyktatury relatywizmu i nihilizmu. Nie ma dobra i zła – jest tylko wolność wyboru. Nie ma norm i zasad – nic człowieka nie zobowiązuje, nic nie wyznacza dobrych i złych dróg postępowania - on sam jest twórcą norm moralnych. Cokolwiek wybierze – to już przez sam ten fakt – staje się moralnym dobrem.

Czasem, by wzmocnić moc swego przekazu, by się uwiarygodnić i tym skuteczniej zakamuflować swoje totalitarne zapędy, wrażliwcy owi krzyczą, że w wolnym społeczeństwie żadna partia ani Kościół nie będzie narzucał.

W sposób typowy dla zapatrzonych w jedna ideę, wrażliwcy od obrony praw dewiantów nie widzą, że spór o to, czy ukazywać w pozytywnym świetle dewiację seksualną, taką czy inną, nie jest ani sporem politycznym ani nawet konfesyjnym – jest to istotny spór cywilizacyjny – o to, czy źródłem ładu cywilizacyjnego i temu, co służy godności człowieka jest prosty zbiór starych zasad, odczytanych z prawa naturalnego, czy też uznajemy, że ład cywilizacyjny nie jest pożądany – pożądana jest za to, jako zasada życia społecznego – zgoda na uleganie pożądaniom. Nie chodzi w tym sporze o to, czy takie albo inne mniejszości będą się miały dobrze i zaznają rozkwitu, czy też może partia lub Kościół zatrują im życie, tylko o to, czy cywilizacja będzie istnieć i czy człowiek w niej żyjący zachowa tę elementarną zdolność, różniącą go od bydlęcia – odróżniania dobra od zła. Spór idzie też o to, czy zachowany będzie kulturowy klimat uzdalniający człowieka do wyboru trudnego i podążania za nim dobra, czy z ulegania swoim słabościom i wynaturzeniom uczyni się „wartość”, która urośnie do fundamentalnej zasady życia społecznego.


 

arob@hot.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości